Podbeskidzie remisuje z Lechią. Rundić podsumowuje spotkanie

Trener Robert Kasperczyk w meczu z Lechią dokonał kilku zmian w podstawowym składzie. Od pierwszej minuty na boisku zobaczyliśmy Dmytro Bashlaia, Michała Rzuchowskiego, Serhii Miakushko oraz Marco Tulio, dla którego to absolutny debiut w Podbeskidziu. Brazylijczyk podpisał kontrakt jeszcze przed meczem z Rakowem, ale dopiero po całym tygodniu wspólnych treningów trener zdecydował się posłać go do walki o ligowe punkty. W ataku, najbardziej wysuniętym zawodnikiem Górali był Marko Roginić, który ostatnio częściej grywał jako lewoskrzydłowy.

Pierwsze minuty gry były ostrożne z jednej i drugiej strony, bielszczanie usiłowali wykorzystać to lewą, to prawą stronę, dużo biegał i walczył Marko Roginić, ale nie stwarzali sobie z tego żadnej okazji do oddania strzału. Równie mało zdecydowana w ofensywie była gdańska Lechia, choć serca kibiców zadrżały, gdy pojedynek biegowy ze Zwolińskim stoczył Milan Rundić, i już w polu bramkowym, chyba zabrakło zrozumienia z Peškoviciem, bo żaden z nich piłki na wybił, a naciskany Rundić, zmuszony był do dryblowania tuż przed własną bramką. Na szczęście zrobił to skutecznie i zażegnał niebezpieczeństwo.

W 30 minucie gospodarze mieli rzut wolny, Jakub Hora nad murem zagrał do Roginicia, ten uderzył z woleja, a obrońca Lechii, Rafał Pietrzak zablokował piłkę ręką - rzut karny! Jedenaście metrów od bramki Kuciaka piłkę ustawił Milan Rundić i huknął w środek bramki zdobywając swojego debiutanckiego gola dla Podbeskidzia!

Pięć minut później bramkę wyrównującą mogła zdobyć Lechia: Conrado zagrał piłkę wzdłuż bramki, nie dosięgnął jej Paixao, a zamykający akcję Zwoliński już wślizgiem uderzył ponad poprzeczką.

Niestety Podbeskidzie nie utrzymało prowadzenia do przerwy. Tuż przed gwizdkiem kończącym pierwszą połowę meczu, bielszczanie wykonywali rzut rożny po którym błyskawiczną kontrę wyprowadzili goście. Kilkadziesiąt metrów z piłką przy nodze przebiegł Paixao, zgrał do Kubickiego, którego strzał obronił Peškovič, ale wobec dobitki Conrado musiał skapitulować.

Wściekli schodzili zawodnicy Podbeskidzia na przerwę, bo prowadzenie do przerwy powinni byli utrzymać i doskonale zdawali sobie z tego sprawę. Nie zadowolony musiał być też trener Kasperczyk, który jeszcze w przerwie zdecydował się na przeprowadzenie trzech zmian. Na drugą połowę nie wyszli Tulio, Bieroński i Miakushko, w ich miejsce pojawiła się trójka: Biliński, Sitek i Kocsis.

Mecz toczył się w szybkim tempie, ale nadal Góralom brakowało… odrobiny błysku, tego jednego podania, indywidualnej akcji, czegoś, co pozwoliłoby stanąć przed Kuciakiem i zmusić go do wysiłku groźnym strzałem. Brakowało choćby tego, co zrobiła Lechia - Biegański zdecydował się na strzał zza pola karnego, piłkę strącił jeszcze Paixao i odbiła się od poprzeczki. Trochę szczęścia miało Podbeskidzie, ale też sama akcja Lechii nieco szczęśliwa i przypadkowa. Nie było przypadku w 85 minucie kiedy lechiści doskonale rozegrali rzut wolny, do piłki najwyżej wyskoczył Kopacz i strzałem głową pokonał bramkarza Podbeskidzia.

Lechia wyszła na prowadzenie, ale to nie złamało bielszczan. Trzy minuty później Kamil Biliński przejął piłkę tuż przed polem karnym rywali i zdecydował się na strzał - a Kamilowi w tym sezonie udaje się naprawdę dużo! Teraz również okazał się zabójczo skuteczny i ponownie dał remis Góralom, którzy nadal w tym roku na własnym stadionie są niepokonani!

Podbeskidzie Bielsko-Biała - Lechia Gdańsk 2:2 (1:1)

Bramki: 30’ Rundić (karny), 88’ Biliński - 45’ Conrado, 85’ Kopacz